Szwajcaria była jej drugim domem. Spędzała tu mnóstwo czasu, wdrażając się w świat powiązań. Znała każdego liczącego się człowieka. Przestrzegała zasad poufności i
ostrożności. Była jedną z nich. Niegdyś to wszystko zapoczątkował jej pradziadek. Dziś to
ona dzierżyła na barkach ciężar
dziedzictwa, do którego od maleńkości była przygotowywana. I radziła sobie świetnie. Lepiej niż się spodziewano. Ta
drobna blondynka rządziła siecią powiązań, które zdawały się nie mieć końca. Wielu się jej
bało, drżało przed ostrym spojrzeniem Niemki. Wiedzieli, że to, że była kobietą niczego nie
zmieniało ani nie upraszczało.
Doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że była w pełni świadoma swego
pochodzenia i zadania, które już dawno temu przygotował dla
niej pradziadek. Ona miała wszystkich w garści.
Siedziała przy niewielkim stoliku i,
sącząc aromatyczną kawę, przyglądała się jednej ze spokojniejszych ulic Nyonu. Jej głowę przepełniały
przeróżne myśli. Miała wiele zmartwień. Nie
mogła dopuścić do tego, by całe
dziedzictwo legło w gruzach. Nawet
jeśli trzeba było to
zakończyć, nie mogła pozwolić, by ktoś zrobił to za nią. Tylko ona mogła złożyć broń.
– Pięknie wyglądasz, Mia. –
ucałował jej dłoń krępy Francuz, po czym usiadł naprzeciwko niej – Co słychać?
– Jak
zwykle dowcipny. – zaśmiała się, odstawiła filiżankę na spodeczek i pochyliła się nad stolikiem – Co ma być, do jasnej cholery, słychać po tym numerze, jaki wywinęliście, co? – syknęła.
– Nie
złość się, złotko. Złość piękności szkodzi.
–
Ale… Cholera, zachowaliście się jak skończeni idioci! – ciskała w niego
błyskawicami – Cztery miliony. Serio? I to w łatwy do wykrycia sposób?
Przelewem krajowym? Bezpośrednim? – parsknęła – Którego to był pomysł, co? Twój
czy Seppa? A, zresztą, co za różnica? Oboje jesteście skończonymi idiotami.
Naraziliście mnóstwo ludzi.
–
Mia…
–
Żadne Mia. – zacisnęła usta – Pozwoliliście FBI wpaść na trop. Jak uczniaki. O
czym myśleliście? Tyle razy mówiłam, że technologia nie jest naszym
sprzymierzeńcem. Nie zachowaliście środków ostrożności. To zachowanie było
karygodne – podkreśliła ostatnie słowo.
– Ty
też się czasem karygodnie zachowujesz – odbił piłeczkę.
– Uważaj na słowa, Platini –
zagroziła mu.
–
Dobra, dobra. – machnął ręką – A teraz na poważnie. Byłaś w Rio? – rozsiadł
się wygodnie.
–
Tak, byłam. – westchnęła i widząc jego pytający
wzrok, zaczęła opowiadać – Stary jest mocno schorowany. Wygląda jak żywy trup i tak samo
brzmi. Nie poznał mnie. Podpuszczałam go i wygląda na
to, że ma problemy z pamięcią. Nic nam z jego strony nie grozi.
– Ale
mógł cię przecież oszukać.
–
Nie, to wykluczone. – pokręciła głową – Nie poznaje
rodziny, ma początki demencji. Tak
czy siak, nawet gdyby coś sypnął i tak nie jest wiarygodnym źródłem. Ale możesz
być pewny, że nie sypnie.
Zdziecinniał i niczego nie
rozumie. Jego mamy z głowy.
–
Okay, Havelange z głowy. Coś jeszcze?
–
Tak. Odzyskałam notatki dziadka i pradziadka – ucieszyła się.
–
Gdzie były?
– Horst
nawet przed śmiercią był bystry. Schował je w archiwum w siedzibie Pumy.
–
Wygarnęłaś je? Jak? –
ciekawił się.
–
Mario do najinteligentniejszych nie należy. On
się nawet nie orientuje w rodzinnej historii. Wcisnęłam mu jakiś kit
i kazał mnie wpuścić do archiwum. Nie ma opcji, żeby Zeitz miał na
nas cokolwiek.
–
Przez tyle lat miał nas w garści, miał wszystko pod nosem i tego nie zauważył. – zaśmiał się złowrogo – Idiota.
– Tak.
Już niczego nie znajdzie, bo wszystkie spaliłam. Co do jednej. – spojrzała na
Michela -Widziałam się z Villarem. –
pokazał, by kontynuowała – Będzie kandydował na
prezydenta UEFA. Nawet jeśliby nie wygrał, inni kandydaci raczej są po naszej stronie. – założyła luźno opadające fale za ucho –
Lepiej by było, gdyby zasiadł na fotelu. Trzeba się tym zająć. – powiedziała
dosadnie – To jest ten mniejszy problem.
– A
ten większy?
– Infantino.
Co o nim wiesz?
–
Człowiek prawy, uczciwy, szczery…
–
Czyli musimy zrobić wszystko, żeby Gianni Infantino nie wygrał wyborów na szefa Fédération
Internationale de Football Association – upiła łyk ostygniętej już kawy.
Zdobywca czterech Złotych Piłek
pogładził się po brodzie i wziął do ręki filiżankę z kawą. W głowie miał niezły
mętlik. Przyjrzał się zamyślonej blondynce. Zapewne teraz knuła kolejny z
planów godnych jej pradziadka. Michel wiedział, że los obrócił się przeciwko
nim i teraz nic nie będzie już łatwe ani bezpieczne. Ich los leżał w rękach tej
drobnej Niemki. Tej, która miała haka na każdego i wiedziała dużo, by nie
powiedzieć, że wręcz za dużo. Jeśli ktoś miał to wszystko naprawić, co się
ostatnimi czasy spieprzyło, mogła to zrobić tylko ona. Była silna i
zdeterminowana. Zawsze jednak pozostawała obawa, że dziewczyna może mieć tego
dość i chcieć to zakończyć. A to było równoznaczne z więzieniem dla setek osób.
Oraz ogromnym skandalem w piłce nożnej.
***
Pragnę dodać, iż wszystkie (oprócz jakichś postronnych i nieważnych) osoby pojawiające się w tej historii są wzorowane na autentycznych. Zapewne część z Was już się tego domyśliła, ale zdaję sobie sprawę z tego, że nie wszyscy muszą pamiętać J. Havelange'a - byłego prezydenta FIFA. Co do Zeitza i Landau, który pojawił się w poprzednim rozdziale - ci panowie także w rzeczywistości mają coś wspólnego z firmami, o których piszę.
Proszę o komentarze i zapraszam na kolejne smaczki na mojej podstronie. ;)