Zdenerwowana zrzuciła całą zawartość biurka na podłogę i głośno krzyknęła z bezsilności.
Ukryła twarz w dłoniach
i pokręciła głową. Miała już tego dość. Cały czas zachodziła w głowę, gdzie mogły
podziać się te cholerne
notatki dziadka. Szukała ich tu przez
kilka godzin. W archiwach pusto, w biurze i domu też. Nie mógł przecież zgłupieć na starość do tego stopnia, by oddać je w jakieś
niepowołane ręce. Co jak co, ale
Horst zawsze wykazywał się cwaniactwem oraz przebiegłością. Nauczył ją wszystkiego. Wpajał jej, że zawsze…
– Coś się pani stało? – do pomieszczenia wszedł najwyraźniej zaniepokojony Igor.
–
Nie. Tak. – pokręciła głową – Sama już nie wiem. – jęknęła – Chciałeś
czegoś ode mnie?
– Cóż… Ja… Pomyślałem, że skoro pani jest w
firmie, to chce pani może zapoznać się z naszą sytuacją na rynku, z
finansami albo…
– Od
jak dawna tu pracujesz?
– Będzie dwanaście
lat, proszę pani.
– No
właśnie. Od kiedy zająłeś to stanowisko wszystko idzie dobrze. Mój ojciec ci
ufał, więc i ja ci ufam. Jeśli coś się będzie działo, możesz do mnie dzwonić, ale jeśli wszystko jest na
dobrej drodze i nie ma nowych pomysłów czy
technologii do wdrożenia, jesteś tu szefem. – uśmiechnęła się do Francuza – O
dobrych i lojalnych pracowników nie jest teraz łatwo. – wstała z fotela i
podeszła do mężczyzny – Nastały
takie chwile, że muszę się zająć pewnymi sprawami, które
zaczął jeszcze mój
pradziadek. Ojcu niestety nie udało się ich
doprowadzić do porządku. Najpierw muszę się skupić na tym, więc rozumiesz, że potrzebuję pomocy w firmie. – poklepała go po ramieniu – Jesteś moją prawą ręką, Landau. Liczę na
ciebie.
– To
dla mnie zaszczyt. Kiedyś pani pradziadek, a
potem dziadek byli bardzo wpływowymi mężczyznami.
Dzisiaj to pani jest bardzo wpływowa. Ci, którzy mówią, że interesy w rękach dziedziczki mogą się zmarnować, nie poznali pani.
–
Interesy mam we krwi, Landau – puściła mu oczko.
–
Pani dziadek zawsze powtarzał, że pod latarnią najciemniej i że… –
nie dała mu dokończyć i zmarszczyła
perfekcyjnie wyregulowane brwi.
– Co
powiedziałeś?
– Że pod latarnią
zawsze najciemniej. Tak mówił pan Horst, nieprawdaż? –
zdziwił się.
–
Tak, masz rację. – nagle ją olśniło – Dziękuję, Landau. – cmoknęła go
w policzek, złapała swój płaszcz i w pośpiechu
rzuciła – Zabieram jedno z aut! W radzie potrzeby dzwoń!
W strugach deszczu jechała ulicami
Herzogenaurach. Pod latarnią najciemniej. No
jasne, że tak! Jak mogła wcześniej
o tym nie pomyśleć? Wybrała numer do kuzyna i
poczekała, aż jaśnie pan raczy odebrać.
–
Tak? – odezwał się zaspany głos w słuchawce.
–
Mario, jest wpół do pierwszej, a ty jeszcze śpisz?
– zaśmiała się. Jej kuzyn nigdy nie należał do rannych ptaszków, więc do prowadzenia
interesów też nie był skory. Nie był
również nad wyraz inteligentny, co akurat sprzyjało Mii.
– Boże, kuzynka, a ty się
tylko czepiasz. – ziewnął – Coś się stało? Nie
odzywałaś się od pogrzebu wujka.
–
Tak, wiem, nazwij mnie suką bez serca, która nie utrzymuje relacji z rodziną. Dzwonię, bo mam sprawę.
–
Dajesz – zachęcił ją.
–
Muszę dostarczyć do
urzędu pewne dokumenty przed moim wylotem na wakacje i
potrzebuję takiego jednego zaświadczenia. Z tego co pamiętam, to jakieś
rodzinne pliki po ostatnim pożarze zostały przeniesione do archiwum w waszej siedzibie –
zagryzła wargę ze zdenerwowania.
–
Jasne. – ponownie ziewnął – Zaraz zadzwonię do Jochena i poproszę, żeby ci je znalazł i
wysłał. O co dokładnie chodzi?
– Nie
ma sensu, żeby się kłopotał. Pewnie ma dużo
innych zadań. – spanikowała –
Ja akurat jestem w Herzogenaurach i mogę
podjechać. Wystarczy, żebyś mu powiedział, że ma mnie wpuścić do archiwum, a ja
się wszystkim zajmę. Nie
chcę zaburzać twoim pracownikom
harmonogramu.
– W
porządku. Już do niego dzwonię. A, Mia?
–
Tak?
– Dokąd wyjeżdżasz na wakacje?
– Do
Brazylii. – zaśmiała się – Marzy mi się plaża.
–
Okay. To przywieź mi jakąś pamiątkę. Miłego urlopu, mała. Należy ci się po tych ostatnich przeżyciach.
– Dziękuję. Na pewno coś dostaniesz. Kończę, pa. – rozłączyła się – Tak, dostaniesz.
Najlepiej kopa w jaja – włączyła kierunkowskaz i zjechała na lewo.
***
Podróż do kraju kawy i faweli bardzo
się jej dłużyła. Wielokrotnie bywała w tamtych rejonach, ale nigdy nie czuła
się tak niekomfortowo podczas lotu samolotem. I nie chodziło tu bynajmniej o
siedzenia czy towarzyszy. Czas ciągnął się w nieskończoność, ponieważ Mia
denerwowała się zaplanowaną wizytą. Nie wiedziała, czego się spodziewać.
Istniało wiele scenariuszy, a Niemka wszystkie dokładnie analizowała. Niestety,
pomimo tego niepewność wcale nie znikała, a wzrastała. Cała sytuacja
przerastała już nie tylko ją, ale też innych. Nikt nie chciał polecieć do
Brazylii, obawiając się spotkania z byłym szefem międzynarodowej organizacji.
Neuer nie miała więc wyboru i jeśli chciała, by wszystko zostało należycie
załatwione, sama musiała się tym zająć.
Prosto z lotniska udała się do
hotelu, gdzie wzięła odświeżający prysznic, zjadła specjał szefa kuchni i
zadzwoniła po taksówkę. Miły kierowca zawiózł ją pod same drzwi okazałej
rezydencji. Podziękowała mu, wręczając banknot i wysiadła. Pewnym siebie
krokiem zmierzała ku wejściu do posiadłości. Drzwi otworzyła jej służąca –
starsza, pulchna kobieta, która jeszcze ze dwadzieścia lat temu musiała być
bardzo atrakcyjną Latynoską. I taką też była, bo Neuer przypomniało się, że już
tę kobietę kiedyś poznała. Uśmiechnęła się szeroko.
– W
czym mogę pomóc? – zapytała oficjalnie kobieta.
–
Mari, nie pamięta mnie pani? – drobna blondynka posmutniała. Ubrana w
biało–szary mundurek zastanowiła się przez chwilę, a potem otworzyła szeroko
oczy.
–
Mia?! – dziewczyna pokiwała głową, a staruszka pochwyciła ją w ramiona – Niech
no ja ci się przyjrzę. – odsunęła ją od siebie lekko i dokładnie zlustrowała – Jesteś
śliczna, kochanie, ale chyba za mało jesz. Chodź, akurat przed chwilą wyjęłam z
piekarnika ciasto.
– Ale
pani Mari… – jęczała, kiedy była ciągnięta przez duży hol aż do przestronnej
kuchni.
– Nie
marudź mi tutaj, młoda damo. – pogroziła pulchnym palcem, a chwilę później
wzięła się pod boki i westchnęła głęboko – Nie do wiary, że też młoda Dasslerówna
mnie odwiedziła!
–
Życie jest nieobliczalne. – uśmiechnęła się lekko, opierając brodę na dłoni –
Ale już nie jestem Dassler.
–
Nie? – kobieta postawiła na stoliku dwa talerzyki z ciastem z owocami oraz dwie
filiżanki kawy – No to opowiadaj, kto jest tym szczęśliwcem?
– Nie
do końca szczęśliwcem. – uśmiechnęła się smutno do siedemdziesięciolatki –
Pobraliśmy się kilka lat temu, ale się rozwiedliśmy.
– Ale
nie wróciłaś do nazwiska rodowego… – wzięła kęs ciepłej pyszności – Musisz go
nadal kochać.
– Wie
pani… Gdyby to wszystko było takie proste… Gdyby Bóg nie zaplanował dla mnie
tak wyboistej ścieżki…
–
Wiem, dziecko. – złapała jej dłoń – Bóg mocno cię doświadczył, ale musisz
zrozumieć, że miał w tym jakiś plan. Być może ten rozwód…
–
Pani Mari, my sobie składaliśmy przysięgę przed Bogiem. I co? I Bóg chciał ją
tak nagle unieważnić?
–
Dziecko, przysięgi przed Bogiem nie da się unieważnić, jeśli w chwili jej
składania byłaś szczera i tego właśnie chciałaś. Nikt nie ma takiej mocy –
poklepała jej rękę.
– Rozwód
rozwodem, ale dlaczego Bóg odebrał mi to, co kochałam jeszcze wcześniej?
–
Mia… – spojrzały sobie prosto w oczy – Są rzeczy, których się nie da
wytłumaczyć. To co ci się przytrafiło, nie było przyjemne, a dla nastolatki to
był wielki cios i ja to rozumiem, że czujesz się potraktowana niesprawiedliwie.
Ale takie jest życie, kochanie. I musisz cieszyć się tym, że po tylu latach od
tamtego zdarzenia nadal możesz funkcjonować w miarę normalnie.
–
Pani śledziła to, co się ze mną wtedy działo, prawda? – zapytała nieśmiało.
–
Tak. – uśmiechnęła się pokrzepiająco – João o ciebie wypytywał różnych
znajomych, nawet do twojego dziadka dzwonił. No i musiał wszystko przekazywać
mnie.
– A
pani jak się trzyma? Z nim chyba nie jest najlepiej?
–
Niestety. – westchnęła ciężko – A ja? Ja żyję, mam się dobrze – wzruszyła
ramionami.
–
Opiekuje się nim pani – bardziej stwierdziła.
–
Tak. Jestem tu tyle lat. Poza tym, nie mogłabym go zostawić w potrzebie.
–
Pani go cały czas kocha, Mari.
–
Niezmiennie od pięćdziesięciu lat. Ale pozostanę starą panną. Pod tym względem
mnie przebiłaś, kochanie – zaśmiała się.
–
Pani Mari, a gdzie jest jego rodzina? Nie ma ich w domu? Nie będzie pani miała
problemów, że mnie zaprosiła do środka?
–
Nie, skądże. – machnęła lekceważąco ręką – Oni tu w ogóle rzadko kiedy
zaglądają, a obecnie wybrali się wszyscy na wakacje. Do Tajlandii? Gdzieś do
Azji w każdym bądź razie.
– A
czy ja… Czy mogłabym do niego zajrzeć?
–
Jasne. Ale musisz wiedzieć, że z nim jest naprawdę krucho. Nie poznaje ludzi.
To już podobno początki demencji starczej. Ale chodź, – podniosła się z krzesła
– zaprowadzę cię do niego.
Weszła do ogromnej sypialni urządzonej na styl kolonialny. Na łóżku leżał stary, schorowany mężczyzna.
Wzdrygnęła się na myśl o wieku gospodarza. Podeszła do bordowego fotela i usiadła na jego oparciu. Brazylijczyk spojrzał na nią pustym wzrokiem.
–
Zgubiła się pani?
–
Nie. – posłała mu lekki uśmiech – Jestem Mia.
Pamięta mnie pan? Byliśmy
kiedyś na meczu rugby. W Los Angeles. Razem z moim ojcem. I z
moim dziadkiem, Horstem – uniosła brwi.
–
Przepraszam cię, dziecko, ale moja
pamięć ostatnio szwankuje. – poklepał ją po kolanie – Nie masz mi tego za złe, prawda?
–
Oczywiście, że nie. Jest pan zmęczony, João. Proszę spróbować zasnąć.
Prezydent w niczym nie przypominał
siebie sprzed kilku lat. Nie było w nim już tej żywiołowości, chęci do życia, bystrego, spostrzegawczego wzroku. Ale czego
spodziewać po niemalże stulatku z problemami zdrowotnymi?
***
Nowe informacje na temat naszej bohaterki właśnie ujrzały światło dzienne. Tym razem rozdział dłuższy. Miał się ukazać jutro, ale byłam zbyt ciekawa Waszych opinii. Czym zajmuje się Mia i kim tak naprawdę jest?
Z ogłoszeń parafialnych - pod tym linkiem -> http://lilas-word.blogspot.com/ będzie można znaleźć smaczki, wybrane fragmenty nadchodzących części opowiadań (zarówno tego, jak i następnych). Jeśli natomiast chcecie być informowani i mieć pewność, że Was nie przeoczę w wysyłaniu powiadomień, bardzo proszę o podanie linku czy też maila, gdzie mam zostawiać info pod tym samym linkiem, ale na w zakładce "NOTIFICATIONS". To ułatwi mi informowanie, a Was upewni o tym, że niczego nie przeoczycie. ;)
No to ja już zmykam do anatomii, a Was ślicznie proszę o komentarze. :)
Buziaki z zamglonego Wrocławia. ;*
Cześć! :)
OdpowiedzUsuńRozdział napisany dobrze. Muszę przyznać, że czytało się szybko i zgrabnie, jeśli mogę się tak wyrazić. Mia jest kobietą dumną i zranioną, a to kiepskie połączenie. Widać od razu, że wie, czego pragnie i do czego dąży. Rodziny się nie wybiera, a jednak..nie docenia, że ma jeszcze kogoś. Kurcze, szkoda mi jej pod tym względem, bo...może się przez to jeszcze przejechać. Ciągle intryguje mnie to, czego nam nie mówisz, wiesz? Szukasz czegoś...ale czego? i po co? Nie mam bladego pojęcia, lecz jestem ogromnie zaintrygowana!
PS pojawił się rozdział 1 opowiadania 'Wciąż od nowa zaczynam żyć z nim'.
Pozdrawiam,
http://umowa-slubna.blogspot.com/
Czy się przejedzie? Zobaczycie. I to czego Wam jeszcze nie mówię też ;D Zachęcam do śledzenia, a dowiesz się wszystkiego. :)
UsuńNiby coś więcej już wiem o Mii, ale i tak jest to niewiele. Mam nadzieję, że kolejny rozdział ujawni jeszcze więcej i będzie już mniej tajemnic.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny i pozdrawiam z zamglonej Łodzi.
Nie ujawnię wszystkich tajemnic od razu :p
UsuńBuziaki ;*
Podoba mi się ten rozdział i wszystkie pozostałe! Świetnie :) Życzę weny i pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńOj, wena i czas z pewnością się przydadzą, więc dziękuję ;)
UsuńBardzo ciekawy rozdział :D mimo, że powiedzialas trochę więcej o Mii, ale tak naprawdę nie wiem prawie nic ;/ w następnym rozdziale dowiem się wiecej, prawda :D czekam na następny, pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńJeszcze nie wiesz... Pytanie, czy jak się dowiesz wszystkiego, czy jej nie znienawidzisz? ;)
UsuńWielbię Cię <3
OdpowiedzUsuńZ każdym rozdziałem mam wrażenie, że wiem coraz mniej... Intrygujesz !
Czekam z niecierpliwością ! :D
No to mamy 1:1 bo ja Ciebie też <3
UsuńPoczekaj na pierwszą "bombę" ;) Nie chcę Wam zdradzać zbyt wiele, by nie popsuć zabawy "Kim jest Mia?"
Buziaki ;*
Kocham to, kocham to <3. Ciebie tez! To opowiadanie jest genialne i nie będę mogła doczekać się następnego rozdziału. Nie wiem w sumie co mam napisać, bo wszystkie epitety jakimi mogłabym określić ten rozdział bądź opowiadanie, nie wystarczą 😂❤️ Czekam na next i życzę weny, kochana ;*
OdpowiedzUsuńHaha, dziękuję, kochana ;*
UsuńWybacz, że dopiero teraz, ale próbne matury i egzaminy zawodowe zabierają mój cały czas...
OdpowiedzUsuńOpowiadanie naprawdę się rozkręca i jestem bardzo ciekawa co to będzie dalej!
Kolejny rozdział, zapraszam :)
Usuńhttp://piensas-en-mi.blogspot.com
Oj, wybaczam. ;* Czekaj na next, bo już wkrótce się pojawi! :D
Usuń