poniedziałek, 27 marca 2017

Epilog

            Wyszła z gmachu sądu i odetchnęła z ulgą. Miała na sobie ciemne jeansy, białą koszulę bez rękawów ze sporym dekoltem i bordowe szpilki. Zaśmiała się na samą myśl, że tak oto ubrana rozpoczynała nowe życie. Mając dwadzieścia siedem lat i zbyt duży bagaż doświadczeń. Rozejrzała się dookoła i szeroko uśmiechnęła. Zaczęła powoli pokonywać kamienne schody, kiedy stanęła jak wryta ze zdziwienia. Na samym dole, oparty o murek stał wysoki, umięśniony Niemiec w jeansach, malinowej koszulce polo oraz z czarnymi okularami przeciwsłonecznymi na nosie. Podeszła do niego niepewnie.
– Manu? – ledwo przeszło jej to przez gardło – Co ty tu robisz?
– Ivan mi powiedział, że idziesz dzisiaj do sądu. Przyszedłem zobaczyć, jak sobie poradziłaś. – wzruszył ramionami i uśmiechnął się uroczo – I jak? Mam ci już szykować paczki do kicia?
– Ha ha ha. Bardzo zabawne. – pokazała mu język – Przekazałam im wszystkie dokumenty, adresy, numery, rozliczenia, wyciągi, notatki. – westchnęła, żywo przy tym gestykulując – Takie załączniki do moich zeznań. Dobrowolnie przystałam na współpracę z nimi i z FBI, więc nic mi nie grozi. Nie wsadzą mnie do więzienia. Oszustw dopuścili się mój ojciec, Horst i Adi. Sędzia uznał, że nie mogę ponosić za nich odpowiedzialności. Jednak wszystkie kontrakty Adidasa będą dokładnie sprawdzane. Ale tego się nie boję, bo interesy od czasu śmierci ojca są legalne i uczciwe. Wspieramy się z Mario i chcemy połączyć spółki. By było tak, jak miało być od początku – rozchmurzyła się.
– Byłaś silna. Gratuluję. – przyznał – Wiedziałem, że się z tego wygrzebiesz.
– Manu… Przepraszam cię za wszystko. Powinnam cię posłuchać już wtedy, kiedy…
– Kiedy błagałem cię godzinami na kolanach, żebyś się w tym nie babrała? – pokiwała głową, przygryzając wargę – Masz rację. Powinnaś była mnie wtedy posłuchać – przejechał kciukiem po jej wardze, uwalniając ją tym samym od zaciśniętych zębów.
– Przepraszam też za ten cały rozwód. – zamknęła oczy – To była moja wina. To ja cię do tego zmusiłam. Nie doceniałam tego, co miałam. Przepraszam. – jęknęła – Wybaczysz mi to kiedyś?
– A teraz już doceniasz? – zapytał zduszonym głosem.
– Byłam cholerną szczęściarą, że cię miałam – zaśmiała się przez łzy.
– Nadal nią jesteś. – przybliżył się do blondynki tak, że ich twarze dzieliły centymetry – Uczuć nie da się ot tak wymazać, Mia – dystans między nimi coraz to się zmniejszał. W końcu Manuel musnął ustami wargi dziedziczki fortuny Dasslera. Po chwili zrobił to mocniej.
– Kocham cię, Manu – wyszeptała z zamkniętymi oczami.
– Jesteś tego pewna? – nadal miał delikatne wątpliwości, choć widział, że to znowu była ta sama dziewczyna, którą poznał w Gelsenkirchen. To znowu była jego Mia.
– Zawsze cię kochałam. Od tamtego meczu, kiedy postanowiłeś mnie ochlapać. – zaśmiali się na tamto wspomnienie – Przez pewien czas chyba nie byłam sobą. Zapomniałam, co się liczy w życiu najbardziej. Kto się liczy w życiu najbardziej. – poprawiła się i spojrzała mu prosto w oczy – Dla mnie jesteś to ty. – uśmiechnęła się słabo – Zrozumiem, jeśli nie będziesz chciał… – zaczęła, ale bramkarz FC Bayern München wszedł jej w słowo.
– Wyjdź za mnie – gładził kciukiem jej policzek i intensywnie wpatrywał się w jej oczy.
– Co?! – niemalże pisnęła. Serce jej łomotało, zrobiło jej się gorąco, czuła podniecenie. Neuer chciał ponownie się z nią ożenić? Nie mogła w to uwierzyć. Czyżby miała w życiu aż takiego farta? – Po tym co ci zrobiłam? – spytała niepewnie.
– Wyjdź za mnie – powiedział pewnie.
– Ale Manu… – ręce trzymała na jego klatce piersiowej. Czuła bicie jego serca. Serca, które biło dla niej.
– Wyjdź za mnie – poprosił, po czym delikatnie wpił się w jej wargi. Całował ją z taką namiętnością i pasją, jak za dawnych czasów. Objęła dłońmi jego szyję i oddawała każdą pieszczotę. Po kilku minutach odsunął ją od siebie delikatnie i przypatrywał się jej w oczekiwaniu na odpowiedź.
– Wyjdę za ciebie – na te słowa uśmiechnął się szeroko, złapał ją w pasie i zaczął się z nią okręcać.

***

– I w końcu wszystko jest tak, jak być powinno, pani Neuer. – pocałował ją, zmierzając ku pięknej posiadłości na obrzeżach Gelsenkirchen – Zobaczysz, rodzice się ucieszą. Zawsze traktowali cię jak córkę. Ubóstwiają cię i ucieszą się, że znowu się pobieramy.
– Może i masz rację. Ale i tak się denerwuję – odparła, ściskając jego dłoń jeszcze mocniej.
– Ja zawsze mam rację, kochanie. I zapamiętaj to sobie – musnął opuszkiem palca jej nos.
– Manu? – nagle blondynka stanęła jak wryta na ścieżce wyłożonej ciosaną kostką, zmuszając tym samym swego narzeczonego do zatrzymania się.
– Tak, kochanie? – uśmiechnął się do niej, podszedł i objął w pasie. Patrzył na nią z wielką miłością. Nawet jeśli Mia miała jakiekolwiek wątpliwości, to teraz wszystkie zostały rozwiane. To był odpowiedni facet. Jej ukochany. Ten jedyny. Ten, z którym chciała dzielić życie. Z którym chciała się zestarzeć. Z którym chciała być.

– Chcę mieć z tobą dziecko – Manuel nic nie odpowiedział, tylko uśmiechnął się promiennie i zachłannie pocałował ukochaną.

***
THE END!

WOW, nie wierzę, że to już koniec... 
Mia i Manuel zeszli się, ale tak naprawdę nie historia miłosna była moim głównym zamiarem. Moim zamiarem był wątek dotyczący tego, czym zajmowała się Mia i jej przodkowie. Starałam się przedstawić Wam historię opartą na faktach. Skąd w ogóle taki pomysł? Zrodził się niemalże od razu po przeczytaniu przeze mnie książki pod tytułem "FIFA MAFIA". Po prostu musiałam z siebie wyrzucić te wszystkie emocje. Książka była powalająca na kolana, a może i na łopatki. Ciężko się ją czytało, bo natłok informacji - i to tak druzgocących - dawał się ewidentnie we znaki. Powiązania Adidasa z FIFA, a także fakt, że Adidas i Puma to tak naprawdę firmy braterskie - to szczera prawda. Serdecznie zachęcam Was do upolowania tej książki i przeczytania jej - ale przygotujcie się kryminał! ;)
Z ogłoszeń parafialnych... Ruszyłam już z opowiadaniem z Rafinhą, które znajdziecie tutaj -> http://loca-como-yo.blogspot.com/
Co jeszcze? Otóż na dniach zniknie moja podstrona. Nie będę tam więcej publikować żadnych postów, ale spokojnie - nadal będę ględzić, tylko w innym miejscu. Gdzie dokładnie? Tutaj -> http://campeona-de-la-vida.blogspot.com/ Na dniach powinien pojawić się tam jakiś post, a posty z podstrony - te, które się Wam podobały - zostaną tam też przeniesione. Serdecznie zachęcam do zaglądania na tego bloga, bo postaram się pisać o tym, o co mnie pytacie, co publikuję na Ig. Jeśli macie pomysł na jakiegoś posta - piszcie śmiało, a na 99% pojawi się na blogu. ;) Nie przestraszcie się, że blog jest założony na inne konto - to moje drugie. :)
Serdecznie zapraszam na pozostałe blogi i zachęcam do komentowania, ponieważ daje to motywacyjnego kopa, kiedy mi się już niczego nie chce. :D
Buziaki!

czwartek, 9 marca 2017

Rozdział 12.

– Mario, dziękuję, że zgodziłeś się na spotkanie. – odetchnęła z ulgą, gdy Niemiec przekroczył próg – Naprawdę. To wiele dla mnie znaczy.
– Domyślam się, że musiało ci bardzo zależeć, bo po naszym ostatnim spotkaniu raczej nie byłaś pokojowo nastawiona – zarzucił blondynce, siadając na sofie w wielkim, schludnym salonie.
– Tak, wiem. – opuściła głowę – Mario… – westchnęła i spojrzała mu prosto w oczy – Przepraszam. Naprawdę, z całego serca Cię przepraszam. – oczy jej się nieco zaszkliły, co nie uszło uwadze Dasslera – Zachowywałam się jak egoistyczna, zimna, wyprana z uczuć suka. Nie doceniałam tego, co dla mnie robiłeś. Chciałeś dla mnie dobrze i dlatego zabrałeś mnie do Herzogenaurach. Opiekowałeś się mną, dbałeś. Odpłacałeś pięknym za nadobne. Jeszcze raz, przepraszam.
– Okay, wierzę ci. – przyznał – Ale co dalej? Będziesz się tak dalej zachowywać? Będziesz udawać, że nie jesteśmy sobie bliscy, że nie jesteśmy rodziną i będziesz się pojawiać tylko z potrzebą? – przyglądał się jej badawczo.
– Nie. – odrzekła pewnie – Nie tym razem. Czas skończyć z tym wszystkim, z tymi pieprzonymi gierkami. Czas na otwartość i szczerość, Mario. Chcę powiedzieć ci wszystko.
– W takim razie zamieniam się w słuch.
– Zacznijmy więc od początku… – wzięła głęboki wdech, po czym zaczęła opowiadać – W tysiąc dziewięćset dwudziestym czwartym roku nasi pradziadkowie, Adolf i Rudolf, utworzyli Gebrüder Dassler Schuhfabrik. Już na Letniej Olimpiadzie w trzydziestym szóstym obuwie reprezentacji Niemiec i USA pochodziło właśnie z tej rodzinnej fabryki. Niestety bracia nie dogadywali się w sprawach firmy, więc ta już w czterdziestym ósmym uległa rozpadowi. Najpierw, jeszcze tego samego roku, Rudi zarejestrował Puma AG, a rok później w ewidencji istniała już także spółka Adidas AG. Bracia stali się więc konkurentami na rynku. Młodszy Adi chciał być lepszy od starszego brata. Nie da się zaprzeczyć, że mój pradziadek był bardzo cwanym mężczyzną. – zawahała się przez chwilę – Przedsiębiorczym też, ale przede wszystkim cwanym. Miał smykałkę do interesów i postanowił to wykorzystać. Chciał zrobić z Adidasa największą i najsilniejszą markę z możliwych. Miał wiele pomysłów, ale ostatecznie postanowił przeprowadzić kilka „cichych” rozmów. – westchnęła ciężko – Adi znalazł kompanów do interesów na światową skalę. Marka Adidas związała się oficjalnie z FIFA. Sponsoring organizacji był jedynie przykrywką, dającą duże korzyści z reklam towarzyszących najpopularniejszemu na starym kontynencie sportowi. Istniało wiele poufnych umów, bardziej lub mniej legalnych. Chociaż najczęściej nielegalnych. Adolf szybko się zaaklimatyzował i wpasował w to środowisko, gdzie zaczął rządzić pieniądz. Był w bliskich konszachtach z João Havelange’em. I to właśnie z nim prowadzono największe interesy. – popatrzyła ze smutnym uśmiechem na kuzyna – Myślisz, że prawa do organizacji Mistrzostw Świata się wygrywa? Że wygrywa się wybory na prezydenta FIFA? – pokręciła głową – To się wszystko, mój drogi, nie wygrywa, lecz kupuje. Liczne delegacje, dotacje, darowizny… Są jedynie po to, by trudniej było cokolwiek udowodnić, wytropić. Nocne spotkania w hotelach, wręczanie kopert z podziękowaniami przybyłym przedstawicielom poszczególnych federacji czy państw. Wkrótce to przeszło do porządku dziennego. W tym biznesie wszystko, podkreślam, wszystko da się kupić. Sądzisz, że na Mistrzostwach nie wywiera się presji, nie ma nacisków na arbitrów? Cały ten biznes jest skorumpowany, a najbardziej ci na górze. – oparła się na krześle i poczęła mówić dalej – Kiedy Adi zmarł, w tym półświatku zapanowało pewne przerażenie. Nikt nie miał pewności, co Stary zrobił z pozyskanymi przed siebie informacjami. Wiedzieli tylko, że wszystkie informacje gromadził. Na ich szczęście schedę po ojcu przejął Horst. Już kiedy byłam małą dziewczynką, opowiadał mi o piłce nożnej. O tym wspaniałym, ekscytującym sporcie. Chciał bym była częścią tej dyscypliny, bym to z nią związała swą przyszłość. I jak wiesz, zamierzałam to zrobić. Cóż, dziadek myślał o czymś zgoła innym, więc zapewne odetchnął z ulgą, kiedy kontuzja wykluczyła mnie z boiska. Już jako dziecko jeździłam z nim po różnych krajach. Czasem towarzyszył nam tata, czasem nie. Wtedy niczego nie rozumiałam, ale po latach wszystkie te podróże, opowieści dziadka zyskały nowe znaczenie. Po jego śmierci interesy przejął ojciec. A po śmierci ojca, ja musiałam się zająć firmą. Adidas był od tej pory tylko moją własnością. Niestety Adidas ciągnął za sobą także inne dziedzictwo Adiego, kontynuowane potem przez Horsta. Wiedziałam i byłam w pełni świadoma tego, czym oni się potajemnie zajmowali. Wiedziałam też o notatkach i dziennikach prowadzonych przez Adolfa i Horsta. Kiedy członkowie organizacji zaczęli się do mnie zgłaszać, zaczęłam szukać tych wszystkich zapisków, ale ich nie znalazłam. – rozłożyła ręce – Wkrótce okazało się, że FBI zaczęło węszyć, ktoś był nieostrożny przy transakcji i należało po nim posprzątać. Nie chciałam, by nagle cały świat obiegły informacje, że Dasslerowie od lat zajmowali się ciemną stroną futbolu. Ba, że to mój pradziadek tę stronę futbolu stworzył. –  parsknęła – Weszłam w to. – wzruszyła ramionami – Manuel wiedział i próbował mnie odciągnąć od tego gówna, ale się upierałam. To dlatego się rozwiedliśmy. Manu postawił mi ultimatum, a tego, co wybrałam, zapewne się domyślasz. – zacisnęła mocno oczy tylko po to, by po chwili ponownie je otworzyć. Były czerwone i mokre – Wtedy, kiedy dzwoniłam do ciebie, żebyś mnie wpuścił do archiwum Pumy… Nie chodziło o żadne dokumenty do wyjazdu do Brazylii. Oczywiście, leciałam do Brazylii, lecz po to, by przekonać się, czy Havelange niczego nie piśnie w razie wizyty FBI. Tego dnia dotarło do mnie, jak cwany był Horst. Wiedział, że Puma coś węszy i wyznawał zasadę, że pod latarnią najciemniej. Dlatego też pojechałam do archiwum, by się przekonać. I jakżeby inaczej. Horst, tuż przed swoją śmiercią, schował wszelkie zapiski dotyczące brudnych interesów i kontaktów właśnie u was. Muszę mu przyznać, że miał łeb na karku. Nikt nie wpadł na pomysł, by tam szukać. Nawet Zeitz, który przez lata polował na haki. – schowała twarz w dłoniach – Teraz wiesz już wszystko. Prowadziliśmy brudne interesy. To dlatego Adidas tak się wybił i dlatego też nasze rodziny nigdy nie mogły dojść do porozumienia.
– Jednak to nie jest wszystko. Nie powiedziałaś mi, jaka twoja w tym rola, Mia?
– Moja? Ci starzy złodzieje trzęsą przede mną portkami. – zaśmiała się – Wiedzą, że wiem wszystko, a nawet więcej niż oni sami. Ratuję ich tyłki przed odsiadkami i zarzutami. Staram się utrzymać to tak, by nie wybuchł żaden skandal.
– W jakich informacji posiadaniu jesteś?
– Numery kont w rajach podatkowych, firmy w rajach podatkowych, kontakty, adresy, kosztorysy… Wszystko. Mam też te notatki Horsta, chociaż wszyscy myślą, że je spaliłam.
– Mia… – jęknął – Dlaczego mi o tym mówisz?
– Mario, ja tak dłużej nie chcę. To, że nasi pradziadkowie się pokłócili, nie znaczy, że my nie możemy żyć w przyjaźni, jak prawdziwa rodzina. Chcę to wszystko naprawić. Ja mam tylko ciebie, Mario. – wyszeptała, łapiąc go za dłoń – Nie odtrącaj mnie.
– Mia… – westchnął, po czym ujął jej palce w swoje – Musisz się zgłosić do prokuratury i FBI. Przekażesz im wszystkie informacje, pójdziesz z nimi na współpracę. Trzeba to wszystko zakończyć. Proszę cię, Mia, zrób to.
– A potem? – unikała kontaktu wzrokowego.
– A potem możesz na przykład wrócić tutaj na stałe. Będziemy się widywać, razem gdzieś wychodzić. Będziemy normalną rodziną. Moglibyśmy też połączyć firmy, by było tak, jak miało być od początku. Co ty na to? Dobrze by to wpłynęło na sytuację ekonomiczną. Należałoby to jeszcze oczywiście przegadać z naszymi dyrektorami i zastępcami, by nikt nie ucierpiał, ale…
– Myślę, że to dobry pomysł – uśmiechnęła się lekko.
– Mia, będę przy tobie. Nie bój się. – podszedł i mocno ją przytulił, całując przy tym we włosy – Nie zostawię cię. Będę zawsze tuż obok.
– Obiecujesz?
– Obiecuję – zapewnił.

– W takim razie okay. Skończę to.     


***
A więc Mia nie pojechała do Manu. Postanowiła zatem opowiedzieć swojemu kuzynowi o ich dziadkach. Pragnę zaznaczyć, że to, co napisałam tutaj o Pumie i Adidasie jest prawdą.
Pozostaje jednak pytanie, czy naszej bohaterce uda się być silną, nie stchórzyć i zamknąć ten interes raz na zawsze? Jak sądzicie? Co zrobi Mia?
Jednocześnie pragnę ogłosić, iż utworzyłam już nowego bloga, na którym publikowane będzie nowe opowiadanie. Prolog powinien pojawić się w przyszłym tygodniu, jeszcze przed wstawieniem tutaj epilogu. Podrzucam Wam link: http://loca-como-yo.blogspot.com/