Siedziała na kanapie w wielkiej
willi na przedmieściach niemieckiej miejscowości. Ogromne okna przysłonione
były brązowo-złotymi zasłonami w stylu barokowym. Na sporej ławie obstawionej
przez dziesięć krzeseł o aksamitnych obiciach paliły się dwie stożkowe świece.
Przeciągnęła na kolana jedną z satynowych, ręcznie wyszywanych poduszek, po czym
włączyła sporych rozmiarów telewizor. Do ręki wzięła duży kieliszek po brzegi
wypełniony najlepszym rocznikiem Merlota prosto z Bordeaux. W ciszy przyglądała
się procedurom. Jednak, kiedy ogłoszone zostały wyniki, zaklęła na całe gardło.
Przerażona służąca rodem z Meksyku natychmiast pojawiła się w salonie.
– Proszę
pani, czy coś się stało? – kobieta trzęsła się jak osika.
– Nie
twoja sprawa, Maite. – syknęła Mia – Podaj mi szybko telefon. – posłała jej
ostre spojrzenie – No na co czekasz? Już!
– Tak
jest, proszę pani – wręczyła jej urządzenie.
–
Dzięki. Możesz już wrócić do swoich zajęć. – machnęła dłonią, po czym szybko
wpisała numer – Villar, idioto! – krzyknęła do słuchawki.
–
Mia, to… To nie tak… Bo ty nie rozumiesz, że… – plątał się w wypowiedzi.
– Dość!
– warknęła, a Hiszpan zamilkł – Nic nie potrafisz zrobić. Jak widać, jeśli się
sama za coś nie wezmę, nie wyjdzie.
–
Ależ, Mia… Damy sobie jakoś radę. Przecież to nie koniec…
– Dla
mnie na pewno nie, a czy dla was… – rzuciła niby od niechcenia, przyglądając
się swoim idealnie wypielęgnowanym paznokciom.
– A..ale…
Mia, – głośno przełknął – co masz na myśli? Co zamierzasz?
–
Jeszcze nie wiem, ośle. – prychnęła – Ale jedno jest pewne. Nic już nie będzie
tak jak dawniej.
Rozłączyła się i rzuciła komórkę na
stojący obok fotel. Infantino został prezydentem FIFA, zastępując na tej
pozycji Seppa. Wiedziała, że jak jedno zacznie się sypać, to posypie się
wszystko. Najpierw nieostrożny Sandro, potem błąd popełnili Michel i Sepp. To
wszystko stało się zbyt skomplikowane i poplątane. Mia miała już tego
wszystkiego po dziurki w nosie, lecz nie potrafiła się wycofać. Nie mogła tak
po prostu rzucić tego wszystkiego, odciąć się. Nie mogła zostawić ich samych,
bo bez niej wyglądali niczym dzieci we mgle. Nie chciała widzieć upadku
wielkiej potęgi, więc nie mogła odejść. Sprawa była krótka. Była jedyną osobą,
– i świetnie zdawała sobie z tego faktu sprawę – która była w stanie utrzymać
ten cały chaos w ryzach.
***
Siedziała na szezlongu i tępo
wpatrywała się w kwitnący ogród. Od wczoraj nie wzięła do ust nic oprócz wina. Dużej
ilości wina. Nie mogła przestać myśleć o tym, co będzie dalej. Jak miała to
wszystko poukładać, by ucierpiało jak najmniej osób? Musiała z kimś porozmawiać.
Właśnie w tej chwili potrzebowała drugiej osoby jak nigdy. Żałowała, że nie
było przy niej teraz dziadka, który na pewno znalazłby jakieś wyjście.
Gdy usłyszała przeciągły dzwonek do
drzwi, poderwała się na równe nogi i popędziła w kierunku holu, mało nie
zabijając się przy tym o własne nogi.
– Ja
otworzę! – krzyknęła do Maite – Luis! – wpadła w ramiona gościa i tak po prostu
zaczęła łkać.
– No
już, ciiii… – pogłaskał ją po włosach Portugalczyk – Prosiłaś, żebym szybko
przyjechał, więc jestem. Ale nie miałem pojęcia, że jest aż tak źle. Kto ci to
zrobił? – przyjrzał się uważnie blondynce. Ta tylko pokręciła głową i
pociągnęła go w stronę wielkiego salonu.
–
Maite, zaparz nam dwie porządne kawy, proszę. I jeśli mamy jeszcze to twoje popisowe
ciasto, to Luis z chęcią skosztuje. – zwróciła się do służącej, która z
radością poszła do kuchni – Siadaj – poklepała miejsce obok siebie na skórzanej
kanapie.
– Co
cię dręczy?
–
Infantino – rzuciła prosto z mostu.
– Co
zrobisz?
– Nie
mam pojęcia, Figo, nie mam pojęcia. – przygryzła z nerwów wargę – Chyba najlepszym,
co mogę teraz zrobić, to wrócić do Hiszpanii i załatwić tamtejsze sprawy.
Po chwili Maite przyniosła kawę, a
Niemka chwyciła komórkę i wstukała kilka prostych słów:
„Sergi,
w środę przylatuję do Barcelony. Mógłbyś mnie odebrać z El Prat?”
***
Stolica Katalonii przywitała ją
dosyć przyjemną aurą. Pogoda zawsze wpływała na nastrój Niemki, która tym razem
szeroko się uśmiechała. W głębi duszy cieszyła się z tego wyjazdu, bo
wiedziała, że będzie mogła spotkać się z Sergim. Bardzo dobrze im się rozmawiało,
a Mia czuła się w jego towarzystwie niezwykle rześko.
Roberto miał ten poranek wolny,
toteż chciał umówić się z Neuer na śniadanie. Niestety, ku jego rozczarowaniu
okazało się, że dziewczyna miała już na nie plany. Kiedy o tym mówiła, wydawała
się być trochę zdenerwowana. I to go tknęło.
–
Okay, w takim razie, skoro nie chcesz spoglądać na moją śliczną twarzyczkę
podczas wspólnego śniadania, – obrysował palcem owal twarzy i zrobił smutną
minę – to wproszę się na śniadanie do Marca i Melissy. Będę więc jechał przez
miasto, bo ten debil oczywiście musiał się wybudować na drugim końcu Barcelony.
– westchnął i teatralnie przewrócił oczami – Mogę cię podwieźć, jeśli masz to
spotkanie w centrum – zaoferował.
– W
sumie… – zastanowiła się, przygryzając dolną wargę – Umówiłam się na dziewiątą
w Il Forno. Wiesz, gdzie to jest? – spojrzała na niego spod kaskady niezwykle
długich rzęs.
– To
jest ta restauracja w okolicach kliniki i blisko parku Cervantesa? A naprzeciwko
lokalu jest szkoła nauki jazdy?
–
Tak. To jest na Lepanta 338. – uśmiechnęła się nieśmiało – To nie byłby
problem?
– No
coś ty. Zawiozę cię tam, nie ma problemu. – zaśmiał się – A co to za spotkanie?
– W
interesach – rzuciła szybko.
– W
takiej dzielnicy umawia się na spotkania w interesach? – ściągnął brwi – A ja
zawsze myślałem, że rekiny biznesu spotykają się w jakichś luksusowych
restauracjach. No nie wiem, choćby przy dużych placach albo cholernie drogich
hotelach.
–
Jeśli spotkanie jest oficjalne, to tak, wtedy z reguły spotykamy się w
Hiltonach, Mariottach czy innych W. – pokiwała głową – Ale ja jutro nie
spotykam się z nikim tak oficjalnie.
–
Badasz grunt? – poruszył zabawnie brwiami.
–
Można tak powiedzieć.
Z samego rana Roberto zaraził ją optymizmem.
Dzięki jego towarzystwu w drodze na spotkanie, część stresu i obaw uleciała. Co
prawda, Mia nadal nie była pewna, jak potoczą się negocjacje, czy uda jej się
coś wskórać w głośnej sprawie. Tylko, że Niemka miała już tej niekończącej się
sagi dość i postanowiła raz na zawsze się z tym rozprawić. Jeśli się uda,
będzie wspaniale, ale jeśli nie… Cóż, w końcu to nie jej groziło więzienie.
Blondynka nie chciała zbyt wiele
zdradzać młodemu piłkarzowi, by nie wciągać go w swoje – i te nieswoje też –
sprawy. Mimo to, on się nie poddawał. Zawiózł ja pod Il Forno. Chciał nawet
wejść z nią do środka i poczekać, ale ta żywiołowo zaprotestowała. Sergiego
nurtowało to, co miała do załatwienia i z kim. Chciał się tego dowiedzieć za
wszelką cenę. Dlatego też odjechał, zostawiając dziewczynę w restauracji, ale
zostawiwszy nieopodal swoje klubowe Audi, powrócił w pobliże lokalu. Przez
szyby dojrzał Mię, która siedziała przy stoliku z dwoma osobami – z kobietą i
mężczyzną. Cała trójka zdawała się być ubrana po cywilnemu, ale mieli poważne
twarze. Neuer zawzięcie im coś tłumaczyła, ale musiała to mówić cicho, bo nikt
z obsługi nawet nie popatrzył w ich kierunku. W końcu Niemka zwęziła oczy w
szparki, zacisnęła usta w wąską linię i sięgnęła do torebki. Wyjęła z niej szarą
kopertę. Położyła ją przy swoim talerzyku, wzięła do ręki filiżankę, z której
upiła łyk zapewne kawy, a następnie,
rzucając tej dwójce wyzywające spojrzenie, przesunęła kopertę w ich stronę.
Przejął ją mężczyzna. Delikatnie zajrzał do środka, po czym pokazał zawartość
swojej towarzyszce. Kobieta potarła niespokojnie skronie, a jej kolega jedynie
lekko zauważalnie skinął głową Mii, jakby się na coś zgodził. Neuer uśmiechnęła
się szeroko i Roberto już wiedział, że uszło z niej całe napięcie, a więc
negocjacje się powiodły. Cokolwiek Mia negocjowała z tymi ludźmi.
Po
głowie chodziło mu wciąż jedno i to samo pytanie: co ta dziewczyna ukrywała?
***
Wysiadając z taksówki w okolicy kina
Verdi, rozejrzała się dookoła, czy aby nikt jej nie śledził – ot, taki nawyk z
dawnych czasów. Wypatrzyła przy okazji szyld z nazwą Askadinya, gdzie z pełną
gracją weszła. Przywitała się z obsługą krótkim „bon dia”, po czym ruszyła ku
niewysokiemu Hiszpanowi, zajmującemu miejsce w ustronnej części libańskiej restauracji.
Mężczyzna natychmiast się podniósł, ucałował ją w oba policzki, dłoń, a potem
odsunął dla niej krzesło. Kiedy już oboje usiedli, zjawił się kelner, by
przyjąć zamówienie.
– Na
pierwsze poproszę arayes, – zaczęła Mia – a na drugie ozzi.
– Dla
mnie fatayer i seniet dajaj. – złożył kartę, po czym zerknął z radością na swą
towarzyszkę – I butelkę czerwonego wina Roda.
Siedzieli w ciszy, dopóki kelner nie
przyniósł im pierwszych dań. Oboje zajęli się konsumpcją, lecz atmosfera nie
była tak napięta, jak przy ich ostatnim spotkaniu. W oczekiwaniu na drugie
danie, rozpoczęli rozmowę.
– Jak
to jest być oczyszczonym z zarzutów? – uśmiechnęła się kokieteryjnie popijając czerwony
niczym krew trunek.
–
Nawet nie wiesz jak dobrze. – wyciągnął się na siedzeniu – W końcu mogę
odetchnąć z ulgą.
–
Cieszę się, że to już koniec tej szopki. Mam nadzieję, że nie masz dla mnie w
zanadrzu żadnych nowych niespodzianek? – poprawiła włosy.
–
Nie, Mia, spokojnie. – pogładził ją po delikatnej dłoni – Obiecuję, że niczego
więcej nie schrzanię. Możesz na mnie liczyć, naprawdę.
–
Czyżby?
–
Przyrzekam na grób Sunyola.
– Ty
zostaw Sunyola w spokoju. – ostrzegła – Zajmij się czymś. – wzruszyła ramionami
– Odpocznij, znajdź sobie hobby, zabierz żonę na wakacje. Tutaj nie jesteś na
razie potrzebny.
– Nie
chcesz chyba powiedzieć, że mnie izolujesz? – pobladł – Mia, ja…
–
Spokojnie, Sandro. Zabierz żonę na wakacje. Tu jest na razie spokojnie. Nic się
nie dzieje. Poza tym, mamy bardzo ograniczone pole do manewru. Trzeba się mieć
na baczności. – westchnęła – Pomimo oczyszczenia nadal będziesz na
cenzurowanym. Ale jakoś to będzie. – puściła mu oczko – Nie przejmuj się.
***
Taaaadaaaam! To ostatni w tym roku rozdział, więc jest nieco dłuższy i więcej zdradza na temat naszej Mii.
Villar, który sprawia wrażenie, jakby się jej bał, Luis Figo nadciągający z odsieczą, tajemnicze spotkanie w Il forno i oczyszczenie Sandro Rosella - rozgryzłyście już Mię? Bo nasz Sergi jeszcze się z tym męczy. ;p Kolejny rozdział będzie przełomowy, ale dla Was - nie dla Roberto. ;)
Ogłaszam też, że jesteśmy dokładnie w połowie tego opowiadania. Czy w związku z tym szykuję coś nowego? Tak. O kim? Szykuję kilka rzeczy i nie mogę się zdecydować, co pociągnąć jako pierwsze. Jeśli zechcielibyście mi pomóc, dajcie znać, a wstawię wtedy ankietę. ;)
Z moim czasem krucho, ale za miesiąc będę miała 3 tygodnie wolnego, więc może zdążę coś napisać na zapas - życzcie mi szczęścia.
No to co? Szczęśliwego Nowego Roku!
Benvingut 2017!
PS Zapraszam tutaj -> http://lilas-word.blogspot.com/p/sneak-peeks.html gdzie znajdziecie zapowiedzi nowych rozdziałów i nowych prac. ;*
EDIT: http://lilas-word.blogspot.com/2017/01/sneak-peek-no6.html <- znajdziecie tu zapowiedź kolejnego rozdziału oraz ankietę!!
EDIT: http://lilas-word.blogspot.com/2017/01/sneak-peek-no6.html <- znajdziecie tu zapowiedź kolejnego rozdziału oraz ankietę!!